wtorek, 27 kwietnia 2010

Marie Hermanson - Plaża Muszli

Marie Hermanson, Plaża Muszli, tłum. Bratumiła Pawłowska, Wydawnictwo słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2008.

Skandynawska literatura jest mi słabo znana, dlatego z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po Plażę Muszli, książkę szwedzkiej pisarki Marie Hermanson, która w roku 1998 stała się w Szwecji bestsellerem. Zaintrygowała mnie już sama okładka: poza zdjęciem - cała w bieli, oszczędna w środkach wyrazu. Biel jak śnieg. Biel jak gęsta mgła, która zasłania tajemnicę rodziny. Tajemnicę, do której klucz leży w przeszłości.

Dorosła już Ulrika po dwudziestu czterech latach powraca do miejsca, w którym jako nastolatka spędzała letnie miesiące. Pragnie pokazać to miejsce swoim synom. Budzą się w niej wspomnienia chwil spędzonych w domu rodziny Gattmanów, doświadczenia pierwszej przyjaźni z Anne-Marie, wspomnienia dramatycznych zdarzeń z ostatniego lata nad morzem. Ulrika przez cały czas postrzegała rodzinę Gattmanów jako wyjątkową, wręcz bajkową, zupełnie różną od przeciętnych szwedzkich rodzin, w tym także jej własnej. W głębi serca marzyła by przynależeć do tej niezwykłej rodziny, do rodziny posiadającej dziedzictwo, od pokoleń wykształconej, dobrze sytuowanej i znanej. A przy tym pełnej ciepła. Dom Gattmanów był pełen ludzi, a Ulrika jako jedynaczka bardzo tęskniła za posiadaniem rodzeństwa.

Plaża Muszli to w dużym stopniu opowieść o więzach międzyludzkich: rodzicielskich, przyjacielskich, małżeńskich. Niech nas nie zwiodą wspomnienia Ulriki, której rodzina Gattmanów jawi się jako bajkowa i niemal idealna. W rzeczywistości rysuje nam się historia więzów dużo bardziej skomplikowanych, więzów, które często okazują się bardzo nietrwałe, nie wytrzymując próby wydarzeń na jakie wystawia człowieka los. Dom Gattmanów był domem pełnym ciepła i miłości, domem, który "lśnił miodowo-jabłkowym blaskiem". Jednak ten stan nie miał trwać wiecznie. Historia tej rodziny zmienia się, kiedy Gattmanowie postanawiają adoptować hinduską dziewczynkę, którą jako dziennikarze wydelegowani do Indii, po załatwieniu wszystkich formalności związanych z adopcją przywożą do domu. Maja ma być ich piątym dzieckiem.

Powieść Marie Hermanson ma znamiona kryminału, jest tak skonstruowana, aby czytelnik powoli zbliżał się do rozwikłania pewnej tajemnicy, do poznania sekretów rodziny Gattmanów. Nie chcę odbierać tej przyjemności osobom, które zdecydują się sięgnąć po Plażę Muszli, dlatego nie ujawnię jak rozwija się fabuła, a postaram się wskazać na to, co kryje się pod jej warstwą.

Jest to historia po części o przyjaźni. O tym, że nie zawsze dwie strony tej relacji potrzebują jej w ten sam sposób. Ulrika potrzebuje przyjaźni z Anne-Marie znacznie bardziej niż tamta. Dla Ulriki ta relacja ma w sobie coś magicznego, coś niepowtarzalnego. Dla Anne-Marie do pewnego momentu również, ale później zachodzą w niej samej pewne zmiany, a także dramatyczne wydarzenia w ich rodzinie. Jednak Ulrika przez następnych dwadzieścia kilka lat pielęgnuje w sercu obraz tej przyjaźni, choć ma świadomość, że jest w tym swego rodzaju jednostronność, bo od ostatniego wspólnie spędzonego lata ich kontakt urwał się bezpowrotnie.

Maja, którą Gattmanowie adoptowali, okazuje się być lustrem dla rodziny, a decyzja o przyjęciu dziewczynki do rodziny – rodzajem próby, z której nie można powiedzieć, by Gattmanowie przeszli zwycięsko. Maja jest dzieckiem autystycznym, milczącym, dzieckiem, które nie odwzajemnia uczuć. To wszystko bardzo rani przybranych rodziców. Ale także odkrywa ciemne zakamarki z przeszłości, budzi poczucie winy, bo dziewczynka nie chce przyjąć miłości, którą jej ofiarowują. Może wyczuwa, że Gattmanowie ukrywają jakąś tajemnicę, winę, którą za pomocą miłości przelanej na nią pragną z całych sił odkupić?

Plaża Muszli ujawnia także – na co zwraca uwagę sama autorka w jednym z wywiadów – pewną prawdę o tym, że ludzi możemy podzielić na dwie kategorie: tych, którzy są szczęśliwi w rodzinach, w których przyszli na świat oraz tych, którzy rozpaczliwie poszukują swojego miejsca na świecie, szukają ludzi, którzy by ich rozumieli, miejsc, w których odnaleźliby szczęście. Rodzinie Ulriki nie brakuje niczego, jednak dziewczynka pragnie należeć do Gattmanów, być częścią tego domu, żyć tak jak oni. Maja na pewien czas odnajduje swoją pokrewną duszę, przy której może naprawdę sobą, z którą nawiązuje porozumienie dosłownie bez słów.

Powieść Marie Hermanson z pewnością nie należy do literatury z tej najwyższej półki. Jest w niej jednak coś urzekającego i głębokiego, jakaś prawda o ludziach i kruchości niektórych więzi. O tym, że nie wszystko od nas zależy i nie zawsze na wszystko mamy wpływ. Drogi ludzkie, które kiedyś spotkały się z sobą w pewnym momencie rozchodzą się. Dotyczy to przyjaźni, która skończyła się zbyt szybko, małżeństwa, które rozpadło się, a nawet rodziny, która kiedyś była opoką, skałą, którą zdawałoby się nic nie zniszczy.